przez Shauna Barnetta, członka Nature First
Kiedy tworzymy obrazy w naturze, co robimy?
Czy reprezentujemy rzeczywistość, czy tworzymy pomysłową interpretację?
A kiedy przetwarzamy obraz, dodając kontrast, jaskrawość i wyostrzenie, czy „poprawiamy naturę”?
Niektóre zdjęcia, które lubię robić, są rzeczywiście po części iluzją. Kiedy używam statywu, przysłony odpowiedniej dla uzyskania dużej głębi ostrości i długiego czasu otwarcia migawki, mogę zmienić bieg strumienia w jedwabisty strumień; coś, czego oko nie może zarejestrować.
Przyjaciel, który nienawidzi tego stylu fotografii, nazywa to pornografią; dla niego jest to wypaczenie sposobu, w jaki postrzega naturę.
Cóż, można powiedzieć, że to fotografia krajobrazu. Kiedy jednak fotografujesz ptaki, z pewnością nie może być wiele złudzeń? Twierdzę, że superszybki czas otwarcia migawki może zatrzymać moment w locie ptaka, którego również nie można zobaczyć gołym okiem.
Tak więc fotografia przyrodnicza jest przynajmniej częściowo iluzją.
Jednak to, co pociąga nas do robienia zdjęć natury, jest prawdziwe: fotografujemy prawdziwe miejsca i prawdziwe stworzenia, a to, co próbujemy uchwycić, jest czymś w rodzaju poczucia cudu, dzikości lub piękna, być może po to, by przekazać coś z podziwu, którego doświadczyliśmy ci, których tam nie było, byli tego świadkami. A może chcemy udokumentować aspekty natury dla naszego zainteresowania, a nawet nauki.
Inną krytyką fotografii „scenicznej” jest to, że ukrywa ona brzydkie aspekty człowieczeństwa, tworząc kolejną iluzję. Na przykład Milford Sound w Parku Narodowym Fiordland w Nowej Zelandii to niesamowicie oszałamiający krajobraz. Ale jego zdjęcia rzadko pokazują rzędy autobusów, hoteli czy tłumów. Obrazy Milford Sound są częściowo iluzją: kamera skierowana jest na zewnątrz, a nie do tyłu. Jak większość fotografii, obraz skupia uwagę widza na wysoce selektywnym kadrze, celowo wykluczającym to, co nie jest sceniczne. Ale to też jest istotą każdej fotografii: wyeliminowanie bałaganu i skupienie się na obiekcie.
Faktem jest, że wspaniałość tego fiordu jest realna i wciąż ma moc poruszania nas. Dlatego każdego roku Milford Sound odwiedzają setki tysięcy ludzi, pomimo tłumów i infrastruktury turystycznej.
Powodem, dla którego kalendarze sceniczne wciąż się sprzedają, jest to, że – wbrew stereotypom – wiele osób zasadniczo nadal interesuje się pięknem, naturą i porusza się nią. Turysta pokonujący przełęcz również czuje się wystarczająco poruszony, aby spróbować uchwycić tę scenę aparatem lub telefonem. czyste i proste krajobrazy nieskażone obecnością człowieka.
Łatwo jest krytykować fotografię „sceniczną” jako efemerydę z pudełka czekoladek, ale jest to częściowo nieszczere. Ponieważ każdy może zrobić zdjęcie, łatwo nie docenić dobrej fotografii przyrody. Podobnie jak najlepsza poezja lub pisanie, najlepsza fotografia plenerowa ma fundamentalną moc inspirowania, rzucania wyzwań lub pobudzania ludzi.

Nowozelandzki fotograf krajobrazu, Rob Brown, wypracował charakterystyczny styl fotograficzny dzięki ciężkiej pracy związanej z dźwiganiem ciężkich pakunków i obsługą nieporęcznej maszynerii wielkoformatowego aparatu fotograficznego. Brown fotografuje rzeczy, na których mu zależy, i chociaż ma tendencję do fotografowania krajobrazów bez ludzi, wiele z niego trafia na ostateczny obraz. Widzowie często to rozpoznają, co sprawia, że wznoszą się ponad czysto malowniczą migawkę. Jego książka Rakiura, Dzicz wyspy Stewart (2006) był efektem miesięcy fotografii, robionych latami.
Podobnie odrzucenie pracy znanego fotografa przyrody Craiga Pottona jest równie problematyczne. Weź jego książkę, Chwila i pamięć, Fotografia w krajobrazie Nowej Zelandii (1998). Znacznie więcej miejsca w książce zajmują leśne wnętrza, z których wiele jest chaotycznych, ponurych, a nawet nieco niepokojących. Nie ma w nich nic banalnego: przedstawiają interpretację Pottona dotyczącą często złożonej natury lasów Nowej Zelandii. Dla mnie te sceny są rzeczywiście dalekie od malowniczych; zamiast tego przywołują przeczucie, które pierwsi osadnicy z Pākehā (europejscy) musieli odczuwać, stając w obliczu naszych prawie nieprzeniknionych lasów.
Przełomowa książka Pottona Obrazy wapiennego krajobrazu (1987) pomógł zwrócić uwagę na pasmo Paparoa, a zawarte w nim fotografie wykraczały poza gatunek fotografii scenicznej. Kilka z nich stało się jednymi z najbardziej rozpoznawalnych obrazów natury, jakie kiedykolwiek powstały w Nowej Zelandii. Zostały podjęte w ramach celowej kampanii mającej na celu zwrócenie uwagi na trudną sytuację tego lasu, kiedy planowano go wyciąć, a prace te doprowadziły do tego, że obszar ten stał się Parkiem Narodowym Paparoa.
Grotołaz i włóczęga Neil Silverwood to kolejny fotograf, który wykorzystuje swoją pracę jako narzędzie do obrony natury. Silverwood był zdecydowanym orędownikiem proponowanego Parku Narodowego Wild Rivers w środkowych Alpach Południowych, a także napisał eseje fotograficzne, aby bronić wartości rzek zagrożonych przez systemy wodne.
Potton, Brown i Silverwood są częścią długiej tradycji fotografów krajobrazu, których praca jest motywowana czymś więcej niż komercyjnymi imperatywami. Wszyscy trzej wykorzystali swoje zdjęcia jako sposób wyrażenia opinii na temat dzikich miejsc szerszej publiczności, a ich zdjęcia odegrały rolę w ratowaniu miejsc przed profanacją.

Podobnie na Tasmanii fotograf Peter Dombrovskis odegrał podobną rolę. Na początku lat 80. jego jedyne oszałamiające zdjęcie rzeki Franklin na Tasmanii zostało tak mocno zaprezentowane na plakacie, że wywołało masowe protesty przeciwko stanowym planom budowy tamy na tej dzikiej rzece, co ostatecznie doprowadziło do tego, że stało się to główną i definiującą kwestią wyborczą, nie tylko dla wyborców. stan, ale dla australijskiego rządu federalnego. Można powiedzieć, że był to jedyny obraz Dombrovskisa the decydującą bronią w walce o ustanowienie Parku Narodowego Franklin-Lower Gordon Wild Rivers.
W ten sposób ci fotografowie z półkuli południowej kontynuują tradycję amerykańskich fotografów, takich jak Ansel Adams i Eliot Porter.
Nawet ponad 35 lat po śmierci Ansel Adams pozostaje prawdopodobnie najbardziej znanym fotografem krajobrazu na świecie. Jego skrupulatne monochromatyczne zdjęcia krajobrazowe pomogły zachęcić polityków do zakładania parków narodowych, takich jak kalifornijski Kings Canyon.
W najczystszej postaci tej tradycji fotografowie przyrody skupiają się wyłącznie na naturalnych scenach, chociaż niektórzy, jak Brown, Silverwood i ja, często przedstawiają w swoich scenach chaty, turystów lub obozy. Fotografowie przyrody rzadziej przekazują takie rzeczy, jak wpływ szkodników czy masowa turystyka, bo taka może być rola fotografa-dokumentalisty.
Nie oznacza to jednak, że fotografowie przyrody nie powinni być ostrożni i świadomi tego, co robią. Fotograf i działacz na rzecz ochrony przyrody Te Anau, Crystal Brindle, jest ambasadorem Nowej Zelandii dla Nature First, rozwijającego się na całym świecie sojuszu fotografów przyrody, którzy przyjęli Zasady Nature First. To są:
- Przedkładaj dobro natury nad fotografię.
- Dowiedz się więcej o miejscach, które fotografujesz.
- Zastanów się nad możliwym wpływem swoich działań.
- Zachowaj dyskrecję, jeśli udostępniasz lokalizacje.
- Znać i przestrzegać zasad i przepisów.
- Zawsze przestrzegaj zasad Leave No Trace i staraj się zostawiać miejsca lepsze niż je zastałeś.
- Aktywnie promuj i edukuj innych o tych zasadach.
Brindle uważa, że siła Nature First polega na umożliwieniu fotografom dawania przykładu i przejścia od zwykłego uchwycenia piękna świata przyrody do działania jako ambasadorowie przyrody, opierając się na długiej historii fotografii jako narzędzia wspierania ochrony przyrody.

Jest to szczególnie ważne w czasach, gdy platformy mediów społecznościowych umożliwiają ludziom ciągły dostęp, udostępnianie i ponowne udostępnianie zdjęć. Musimy być bardziej świadomi, aby nie udostępniać określonych lokalizacji (lub geotagów), ponieważ może to spowodować problemy dla wrażliwego obszaru lub gatunku. Musimy rozpoznać, kiedy obszar jest zbyt delikatny, abyśmy mogli w niego ingerować. Musimy szanować prawa dzikich zwierząt. Musimy bardziej przemyśleć wpływ fotografii i zachować ostrożność. Musimy mieć świadomość, że gdy udostępnimy miejsce w mediach społecznościowych, inni pójdą w jego ślady.
W całej historii Nowej Zelandii wiele razy – nawet w ciągu ostatniej dekady – rząd lub przemysł proponował jeszcze więcej wydobycia, hydro, budowy dróg lub innych destrukcyjnych inwestycji na naszych terenach chronionych. Ceną zachowania jest wieczna czujność. I nawet nawróconym trzeba przypominać o znaczeniu tego.
Interpretując naturę za pomocą swojej wizji, na przykład chaosu leśnego wnętrza, uwodzicielskiej linii grzbietu górskiego lub zniszczonego przez wodę kamienia rzecznego, fotografowie przyrody mogą odegrać ważną rolę w celebrowaniu i ochronie naszych dzikich miejsc.